sobota, 28 września 2013

Pogrzeb cyników (cz. 2)

Drodzy Ulu i Waldku,

Tydzień temu w moich średnich Suwałkach bawiłem się z Żoną na koncercie Raz Dwa Trzy. Widownia pełna, poziom występu absolutnie pierwsza klasa. Zdecydowanie powyżej średniej krajowej. Polecam!

Ale zaraz, zaraz... No to warto było budować to gmaszysko za 50 mln, czy nie warto? Suwalski Ośrodek Kultury z salą widowiskową na 680 miejsc i obrotową sceną otwarto oficjalnie 24 maja. Ale historia tworzenia ośrodka ma co najmniej 5 lat.

Trzy lata temu o tej porze roku były wybory do samorządu. W restauracji Gams debatowaliśmy z kandydatami na radnych na ważne dla mieszkańców tematy. Można nawet obejrzeć skrót wideo i chociaż straszna to dłużyzna, to akurat odcinek o kulturze jest w jakimś sensie proroczy.







I nagle... tadam! Jest, stoi, wielki, z pięknego piaskowca (z wkurzającym mnie cholernie witaczem "KASA" na froncie) - dom dla kultury.

Co oprócz wizerunkowego awansu zmieniło wybudowanie pięknego SOKu? Po 4 miesiącach bywania tam przy różnych okazjach śmiało stwierdzam:
- lepsze warunki do prowadzenia i uczestnictwa w zajęciach (głównie dzieciaki),
- lepsze warunki do słuchania koncertów (głównie dorośli),
- przed SOKiem są fontanny na wysokości chodnika, a więc nowe miejsce publiczne, w którym się bywa latem z dziećmi,



- sporo młodej świeżej krwi - ludzi zatrudnionych w SOKu i to na różnych stanowiskach.

Co do ostatniego punktu, to trudno się nie cieszyć, gdy część to moi znajomi. Nie każdy animator kultury w średnim mieście ma tyle szczęścia, żeby się wbić do samorządowej instytucji. Tutaj niektórym się udało.

Te cztery widoczne gołym okiem korzyści sprawiają, że i gołym okiem widać większy udział suwalczan w imprezach. Podziwiając pełną widownię na Raz Dwa Trzy, czytając o kolejnych "domawianych" widowiskach, bo bilety rozeszły się w parę dni (i to na co! - na "Jezioro Łabędzie"), jestem spokojniejszy, niż 3 lata temu. Tzn. wiem, że kredyt za ten budynek trzeba spłacić, ale jest to jednocześnie olbrzymia inwestycja w wysoką kulturę... średniego miasta.

I za piosenką "Trudno nie wierzyć w nic" ufam, że w razie trudności finansowych samorząd nie utnie więcej z edukacji (i tak już oszczędzając na remontach szkół, kompletnie nie inwestując w przedszkola) i zamiast szukać oszczędności zajmie się aktywniej przyciąganiem suwalczan z obczyzny.

Jak choćby mojego ulubionego "kosmity" - Maćka Urbanowicza, z którym będę miał przyjemność pracować przez ścianę w Parku Naukowo-Technologicznym. Jeśli myślisz, że lokowanie satelitarnego biznesu w Suwałkach to kosmos, to w pewnym sensie masz rację. Bo w ciekawych czasach żyjemy i coraz ciekawszych miastach-satelitach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz