środa, 3 kwietnia 2013

Wash and Go

 Moi Drodzy,

  Przepraszam, że na mój list czekaliście tak długo, ale nawał pracy w zeszłym tygodniu sprawił, że ciężko mi było znaleźć chwilkę na napisanie do Was. Wiecie zapewne jak to jest, gdy znienacka wyskakują niecierpiące zwłoki sprawy: sprawozdania, CITy, przelewy, przygotowania do Walnego Zebrania w stowarzyszeniu, do tego jeszcze praca zawodowa... Chciałem napisać do Was w święta, ale postanowiłem te dwa dni poświęcić na totalny reset całego organizmu....Żeby nie zwariować... I wreszcie znalazłem czas, więc piszę... Chociaż ostatnio trudno mi zebrać myśli.Dlatego ten list to będzie takie trochę Wash and Go - wszystko w jednym.


  Ula napisała ostatnio o nieostrych średnich miastach. Takich pomiędzy, po drodze... Z różnymi ambicjami. Przede wszystkim z ambicjami rozrostu. Hm...To chyba głównie ambicja władz: jak doprowadzić do rozrostu miasta?  Ambicją naszych władz jest znalezienie inwestorów... to ma być lekarstwo na wszystko. Od 20 lat idzie im jak po grudzie. Przed każdymi wyborami słyszymy to samo... Że już niedługo, że się interesuje amerykański inwestor, że na finiszu są rozmowy z poważnym inwestorem z branży motoryzacyjnej, że tym razem na pewno Chińczycy, że niedawno rozstrzygnięty konkurs dla NGO na poszukiwanie inwestora na pewno zaowocuje sukcesem... I tak co tydzień, co miesiąc, co rok... Mieszkańcy już chyba przestali wierzyć. Uwierzą znowu w czasie kampanii wyborczej do samorządu, bo wtedy łatwiej mieć nadzieję, że coś się zmieni. Ambicją władz jest stworzenie czegoś wielkiego, niekiedy za wszelką cenę. Można przeciąć wstęgę, zrobić sobie zdjęcia, które świetnie będą potem wyglądać na wyborczych ulotkach. Te ambicje stają się niekiedy naszymi marzeniami, marzeniami, które nigdy nie zostaną zrealizowane, ale płacimy za nie wszyscy. Mam tu mały przykład z mojego miasta - śmiała koncepcja zagospodarowania pokopalnianych hałd, która zachwyciła wszystkich, którzy ją widzieli. Koszt, bagatela, 30 mln zł., nie do udźwignięcia przez miasto. Ale cenę koncepcji wykonanej przez prywatną firmę miasto zapłaciło bez mrugnięcia okiem - 60 tyś. zł. A takich koncepcji, co roku, tworzy się u nas kilka. Leżą teraz gdzieś na półkach w UM. Zapłacone, niezrealizowane ambicje.

  Mielę w mózgu słowa Wojtka o TURYSTYCE MASOWEJ i zacząłem się zastanawiać się czy faktycznie jest Koninowi potrzebna. Olbrzymie pieniądze włożone przez ostatnie lata w konińską Starówkę nie przyciągnęły turystów. Ba! Nie przyciągnęły nawet mieszkańców Konina. Nasz nowy Bulwar jest piękny, ale co z tego? Jako, że wybudowano go z funduszy unijnych przez 5 lat nie może być wykorzystywany w celach komercyjnych. Kwadratura koła-wydanych 14 mln zł, pustki, a za pięć lat trzeba będzie chyba włożyć kolejne pieniądze w rewitalizacje tego miejsca. Chociaż, powiem szczerze, ta pustka w tym miejscu niekiedy mi odpowiada bardzo. Postawmy więc może jednak na ludzi, którzy nie będą tutaj w "przelocie", postawmy na takich, których zauroczy klimat. Tworzenie klimatu będzie znacznie tańsze od stawiania atrakcji. Ale też będzie wymagało znacznie więcej pracy...

  I znowu, Wojtku, znalazłem pewne podobieństwa naszych miast... Napisałeś o kamedulskim klasztorze w Wigrach. Pod Koninem tez mamy klasztor tego zakonu. W Bieniszewie. No i przed 1918 też byliśmy nadgraniczną prowincją, ludzie też tutaj żyli ze szmuglu. Jeśli mnie pamięć nie myli, to w niedalekim Borzykowie, zaraz po ogłoszeniu niepodległości, mieszkańcy stwierdzili, że niepodległość niepodległością, ale granica musi być, bo inaczej ciężko będzie żyć :). No i tak samo jak Suwałki od wielu lat czekamy na obwodnicę miasta. Ze źródeł zbliżonych do UM wiadomo już, że poczekamy kolejne....

  Wrócę jeszcze na chwilę do urokliwego Bieniszewa. Barokowy klasztor położony w Puszczy Bieniszewskiej. Mała atrakcja dla turystów, bo nie można go zwiedzać kiedy się chce, obowiązują pewne ograniczenia. Ale Bieniszew ma historię Pięciu Braci Męczenników związaną z początkami chrześcijaństwa w Polsce. I ostatnio mój znajomy powiedział mi coś takiego: Po co wydawać pieniądze na kolejne, nowe atrakcje turystyczne, które znudzą się już po kilku latach? Promujmy takie miejsca jak Bieniszew. Promujmy je jako miejsca ważne historycznie, w których po prostu wypada tylko stanąć. Tak jak np. Termopile, gdzie ciągną wręcz pielgrzymki Greków, żeby tylko stanąć w tym ważnym i legendarnym dla nich miejscu. Hm... może faktycznie pójść w ta stronę? Polskim przykładem może być Grunwald. Ludzie chcą tam po prostu stanąć i pooddychać historią. Twórzmy więc klimat, jak napisałem wcześniej... Przy okazji spójrzcie na przepiękny fotoreportaż mojego znajomego, Marcina, z bieniszewskiego klasztoru.

  Pisałaś, Ulo, o źle opisanym na stronie UM szlaku, które oznaczyło Twoje stowarzyszenie. Hm... jak widzę wszędzie panuje bylejakość. Tu przykład z Konina, niby drobnostka, ale niepoprawiona od prawie dwóch lat: dwa nowe kościoły oznaczone na planie miasta, przy dworcu PKP, jako zabytkowe, kolejny nowy kościół źle umiejscowiony, na planie brak naszego najbardziej znanego zabytku-Słupa Drogowego i synagogi, którą naprawdę warto pokazać (link). Wash and Go. Ambicje i bylejakość w jednym.

serdeczności
Waldek

P.S. I jeszcze poświątecznie... świąteczna piosenka dla Was :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz